Artykuł
A gdyby tak odejść od karmienia papkami? Nie zmuszać i nie przekonywać dziecka, że coś warto i trzeba zjeść? Dać mu kontrolę, a co za tym idzie – przyjemność z jedzenia? Takie pytania zadają gorący zwolennicy BLW – z angielskiego babyled weaning, czyli polskiego „Bobas Lubi Wybór”. Brzmi zachęcająco, więc zdecydowanie warto przyjrzeć się tematowi bliżej.
BLW to niezwykle prosta metoda karmienia niemowląt i małych dzieci. Prosta pod względem zasad, nieco trudniejsza pod kątem przestawienia sposobu myślenia rodziców. Ale do rzeczy.
Tę nowatorską metodę karmienia wprowadzamy w momencie, w którym nasze dziecko zaczyna samodzielnie siedzieć – to jedyny konieczny warunek. W zdecydowanej większości przypadków oznacza to wiek około 6ciu miesięcy. „Standardowi” rodzice wyjmują w tym momencie rząd słoiczków bądź sami blenderują różne składniki, by uzyskać gładką masę. Kupują miseczki, plastikowe łyżeczki i widelce. I nastawiają się na wiele prób, ponieważ trzeba tego malca przekonać, że to, co się mu podaje, jest warte zjedzenia.
Rodzice stosujący BLW idą w pewnym sensie „na łatwiznę”. Nie blenderują, nie kupują słoiczków. Ba, ignorują miseczki i sztućce. Po prostu gotują warzywa i mięso, po czym kroją je na małe kawałeczki i kładą przez samym zainteresowanym. Podobnie (tylko bez gotowania) postępują z owocami.
Idea tej metody ma kilka składowych. Po pierwsze – wykorzystuje się naturalną chęć malca do wkładania wszystkiego do ust. Ileż to nerwowcyh chwil przyprawiających o zawał serca przechodzi każda mama, gdy w buzi niemowlęcia znajduje się kamyczek, klocek czy moneta! Smakowanie, lizanie i przeżuwanie to metody, jakimi niemowlę poznaje świat. I z tego właśnie korzystają rodzice.
Drugi, ważny aspekt, to pozostawianie swobody wyboru. Rodzice karmiący swoje pociechy metodą BLW nie zmuszają (a w każdym razie nie powinni zmuszać) dziecko do jedzenia przygotowanych potraw. Ot, dają wybór – co ci zasmakuje, to możesz zjeść. Ważne jest tutaj spojrzenie na świat dziecka z innej perspektywy. Skoro nas nikt nie zmusza do jedzenia tego czy owego, to dlaczego mamy przymuszać do spożywania pokarmów dziecko? Zwłaszcza, że brak nacisku najczęściej skutkuje rewelacyjnymi efektami – brzdąc z przyjemnością zajada się niemal wszystkim.
W związku z powyższym wydawać by się mogło, że „nic, tylko przejść na BLW”. Nie jest to jednak takie proste – jak wiele nowatorskich metod, tak i BLW staje pod ostrzałem krytyki.
Pierwszy zarzut dotyczy braku kontroli w to, ile czego zjadane jest przez dziecko. Jeśli z zaproponowanego mu menu upodoba sobie tylko marchewki i ziemniaki, to nie otrzyma ważnych substancji odżywczych z np. mięsa – taki jest zarzut krytyków. Twórcy BLW bronią się argumentami, że podstawowym posiłkiem dzieci do ukończenia 1. roku życia i tak jest mleko (matki lub modyfikowane), a ponadto do takich sytuacji dochodzi niezwykle rzadko. Ponadto, można przecież zaproponować dziecku mięso w oddzielnych posiłkach, bez kuszących alternatyw.
Drugi zarzut to bezpieczeństwo malca – konkretyzując, chodzi o możliwość zakrztuszenia się. Zwolennicy BLW podkreślają, że rzeczywiście, na początku przygody ze „swobodnym jedzeniem” zdarzają się przypadki zakrztuszeń, ale są to incydenty niegroźne, które dodatkowo uczą dziecko, jak jeść. Niemniej, istnieją rodzice, którzy podkreślają: „u nas się to nie sprawdziło, nasze dziecko krztusiło się mocno i często, kilka razy nawet zwymiotowało”. Kwestia ta jest zatem zdecydowanie dyskusyjna i uzależniona od danego dziecka.
Trzecia „pretensja” w stronę BLW dotyczy... bałaganu. Cóż, trudno ten zarzut odeprzeć. BLW nie jest metodą ani szybką ani estetyczną. Przez pierwsze tygodnie większość jedzenia ląduje na podłodze/we włosach dziecka/na ubraniu, a maluch wydaje się być w ogóle niezainteresowany konkretnym przeżuwaniem. Wiele mam – zwłaszcza pracujących zawodowo i mających więcej dzieci, nie radzi sobie z wdrażaniem tej metody właśnie z uwagi na długi czas trwania pojedynczego posiłku i konieczność porządnego sprzątania.
Decyzja o tym, czy wprowadzać BLW, należy do każdego rodzica i powinna być uzależniona od wielu okoliczności. Nie ma sensu kontynuować tej metody, jeśli dziecko bardzo się krztusi i wyraźnie nie radzi sobie z jedzeniem. Nie można tez stosować jej na siłę rodzice denerwujący się z powodu ślamazarnych posiłków dziecka to dla niego większe zło, niż podanie gotowego słoiczka. Czasem z kolei, gdy za chwilę mamy gości i zależy nam na porządku w domu, warto podać dziecku gotowe danie i samodzielnie je nakarmić. Metody BLW nie powinno się wdrażać „za wszelką cenę” i o tym warto pamiętać.
Jeśli podoba ci się ta metoda karmienia dziecka, to nic nie stoi na przeszkodzie, by spróbować (zwłaszcza, że maluchy jedzące w taki sposób zdecydowanie rzadziej wyrastają na „niejadki”). Trzeba jednak zwrócić uwagę na kilka ważnych kwestii:
Jeśli będziemy traktować BLW jako ciekawą alternatywę, a nie przymus, to istnieje duża szansa, że metoda ta doskonale sprawdzi się w przypadku naszego milusińskiego.
Autor: K.Wojtaś
Z tą tematyką związane są również inne artykuły na naszym blogu.
Diety dla kobiet świadomie planujących ciążę, będących w ciąży lub po porodzie. Jadłospisy przygotowane przez dietetyków uwzględniają potrzeby matki i dziecka.
© 2020 mamanadiecie.pl | Wszystkie prawa zastrzeżone.